Chcesz dobrze przeżyć uroczystość Objawienia Pańskiego, ale nie rozumiesz o co właściwie chodzi w święcie popularnie znanym jako "Trzech Króli". Wspaniałe wprowadzenie do tej ważnej uroczystości daje papież Benedykt XVI, która odpowiada na podstawowe pytania związane z Epifanią i Mędrcami ze Wschodu.
Kim byli Mędrcy?
Znawcy mówią, że byli uczonymi astronomami, przedstawicielami wielkiej tradycji, która na przestrzeni wieków rozwinęła się w Mezopotamii i nadal tam kwitła. Ale sama ta informacja nie wystarcza. Było zapewne wielu astronomów w starożytnym Babilonie, ale tylko tych paru poszło za gwiazdą, uznali ją za obiecaną gwiazdę, za znak wskazujący drogę do prawdziwego Króla i Zbawiciela. Można powiedzieć, że byli oni ludźmi nauki, ale nie tylko w sensie, że chcieli wiedzieć wiele rzeczy: chcieli czegoś więcej. Chcieli zrozumieć, co się liczy w ludzkim bycie (…).
Byli ludźmi przekonanymi o tym, że w stworzeniu istnieje coś, co moglibyśmy nazwać "podpisem" Boga - podpis, który człowiek może i powinien starać się odkryć i odczytać. (…) W pięknie świata, w jego tajemnicy, w jego wielkości i w jego racjonalności nie możemy nie odczytać wiecznej racjonalności i nie możemy nie dać się jej poprowadzić aż do jedynego Boga, stwórcy nieba i ziemi. Jeżeli będziemy w ten sposób patrzeć, zobaczymy, że Ten, który stworzył świat, i Ten, który narodził się w grocie betlejemskiej i nadal mieszka pośród nas w Eucharystii, to ten sam Bóg żyjący, który do nas się zwraca, kocha nas, pragnie nas doprowadzić do życia wiecznego (…).
Byli ludźmi o niespokojnym sercu, którzy nie zadowalali się tym, co widoczne i normalne. Byli to ludzie poszukujący obietnicy, poszukujący Boga. I byli to ludzie czujni, potrafiący postrzegać znaki Boga, Jego cichą i nieprzerwaną mowę. Ale byli to też ludzie odważni, a zarazem pokorni: możemy sobie wyobrazić, że musieli znieść szyderstwa, ponieważ wyruszyli w podróż do króla Żydów, narażając się z tego względu na wiele trudów. Dla nich decydujące nie było to, co myślał i powiedział im ten czy ów, nawet jeśli byli to ludzie inteligentni i wpływowi. Dla nich liczyła się sama prawda, a nie ludzka opinia. Dlatego znoszą wyrzeczenia i trudy długiej i niepewnej drogi. Ich pokorna odwaga pozwoliła im pokłonić się dziecku ubogich ludzi i uznać w nim obiecanego Króla, którego poszukiwanie i uznanie było celem ich zewnętrznej i wewnętrznej wędrówki.
Co symbolizuje przybycie Mędrców do żłóbka?
Przybycie Mędrców ze Wschodu do Betlejem, by oddać cześć nowonarodzonemu Mesjaszowi, jest symbolem objawienia się Króla wszechświata narodom i wszystkim ludziom, którzy szukają prawdy. Jest to początek procesu, będącego przeciwieństwem dynamiki wieży Babel: od zamieszania do zrozumienia, od rozproszenia do pojednania.
Dostrzegamy tu związek między Objawieniem Pańskim i Pięćdziesiątnicą: jeśli narodziny Chrystusa, Głowy, są również narodzinami Kościoła, Jego Ciała, to w postaciach Mędrców widzimy narody, które dołączają do reszty Izraela, co jest zapowiedzią wielkiego znaku "Kościoła wielojęzycznego", który uczynił Duch Święty pięćdziesiąt dni po Passze; wiernej i wytrwałej miłości Boga, który z pokolenia na pokolenie pozostaje wierny swemu przymierzu.
Czego praktycznego możemy się dziś nauczyć od Mędrców ze Wschodu?
Potęga Boga objawia się w zupełnie inny sposób - w Betlejem, gdzie spotykamy pozorną niemoc Jego miłości. I właśnie tam powinniśmy się udać, właśnie tam odnajdujemy na nowo Bożą gwiazdę.
Również dziś jednak pod wieloma względami prawdą jest to, co mówił prorok: "gęsty mrok spowija ludy" i naszą historię. (…) Potrzebujemy większej nadziei, dzięki której będziemy przedkładać wspólne dobro wszystkich nad luksus nielicznych i ubóstwo wielu. "Tą wielką nadzieją - napisałem w Encyklice Spe salvi - może być jedynie Bóg (...) nie jakikolwiek bóg, ale ten Bóg, który ma ludzkie oblicze" (n. 31); Bóg, który objawił się w Dzieciątku w Betlejem oraz w Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym.
Mając wielką nadzieję, można wytrwać w umiarkowaniu. Jeśli brak prawdziwej nadziei, szczęścia poszukuje się w upojeniu, zbytkach, nadużyciach, niszcząc samych siebie i świat. Umiarkowanie nie jest zatem jedynie zasadą ascetyczną, ale drogą ocalenia ludzkości. Jest już jasne, że jedynie gdy przyjmiemy skromny styl życia, a przy tym będziemy rzeczywiście dążyć do sprawiedliwego podziału dóbr, będzie można wprowadzić system sprawiedliwego i zrównoważonego rozwoju. Dlatego potrzeba ludzi o wielkiej nadziei, a tym samym wielkiej odwadze. Odwadze Mędrców, którzy wyruszyli w długą podróż za gwiazdą oraz potrafili uklęknąć przed Dzieckiem i złożyć Mu cenne dary. Wszyscy potrzebujemy tej odwagi, opartej na niewzruszonej nadziei (…).
To powinni czynić uczniowie Chrystusa: pouczeni przez Niego, jak żyć duchem błogosławieństw, winni swym świadectwem miłości przyciągać wszystkich ludzi do Boga: "Tak niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie" (Mt 5,16). Słuchając tych słów Jezusa, my, członkowie Kościoła, nie możemy nie odczuwać całej niewystarczalności naszej ludzkiej kondycji naznaczonej grzechem. Kościół jest święty, ale składa się z ludzi mających swoje ograniczenia i popełniających błędy. Jedynie Chrystus, dając nam Ducha Świętego, może przemienić naszą nędzę i stale nas odnawiać.
Ale nie tylko my, istoty ludzkie, jesteśmy niespokojni w związku z Bogiem. Serce Boga jest niespokojne o człowieka. Bóg nas oczekuje. On nas poszukuje. Także On nie jest spokojny, dopóki nas nie znajdzie. Serce Boga jest niespokojne i dlatego wyruszył On w drogę do nas - do Betlejem, na Kalwarię, z Jerozolimy do Galilei i aż po krańce świata. Bóg jest niespokojny o nas i poszukuje osób, którym udzieli się Jego niepokój, Jego miłość do nas.
Artykuł z: DEON